Akcja inspiracja – twerkout

2016
23/09

Kolejny tekst w ramach Akcji Inspiracji. Dla przypomnienia: Do końca roku mam zamiar sprawdzić na własnej skórze przynajmniej 15 aktywności, których nigdy nie próbowałam. Po co? Żeby nabrać świeżości, pobawić się sportem, sprawdzić ile jeszcze wspaniałych rzeczy można zrobić i poznać i posmakować. A poza tym udowodnić – i wam i sobie, że nie istnieje zdanie – a bo ja nie lubię ćwiczyć. Każdy lubi, tylko musi trafić na swoją „rzecz”. Dlatego warto szukać i próbować.

Dziś wreszcie twerkout! Jako moja nowość numer 3. Tak, wiem – trochę się do tego zbierałam, ale biorę to na klatę. Dziś opiszę to bardzo osobiście, bo fachowy tekst ze wszystkimi detalami na temat twerkout’u znajdziecie w najnowszym numerze SHAPE.

W wakacje prowadziłam treningi w otwartej strefie Reebok Pop Up Store. Tam też poznałam Domi Śliwińską, autorkę programu Twerkout fitness, który w te wakacje porywał na Reeboku prawdziwe tłumy. Oczywiście jest to zasługa samej Dominiki, którą gdybym mogła określić krótko, zwięźle i treściwie nazwałabym ją kobietą Rakietą!

Twerkout to nie to samo, co twerk. Program Domi bowiem, miksuje ze sobą w naprawdę fajny sposób zajęcia typowo fitnessowe (kardio w czystej, szalonej postaci) z elementami choreografii i wplecionymi w to także fragmentami samego twerk’u. Byłam, próbowałam i muszę powiedzieć, że jestem pod wrażeniem. Zwłaszcza części fitnessowej, bo naprawdę znakomicie jest ułożona i może porządnie zmęczyć. Jeśli chodzi o elementy trząchania pupą – w moim wydaniu były czymś lekko żałosnym (nawet nie lekko). Mam poślady, które wprawdzie nie mają problemów ze spięciem, ale z rozluźnieniem już bardzo tak. Przyznaję, że próbowanie nauczenia się tego było dość zabawne, ale koniec końców skapitulowałam. Czy to trudne? Pewnie nie, jeśli człowiek poćwiczy systematycznie, ale ten element raczej nie jest dla mnie. Stąd wiem, że twerkiem zdecydowanie bym się nie zajęła. Ale na szczęście na zajęciach Domi jest mnóstwo innych ćwiczeń i setów, które robią robotę. Zajęcia kończy choreografia, która pozwala na totalny reset bani – polecam!
Myślę, że wiele z was (bo to jednak trening zdecydowanie kobiecy) mogłoby być zachwyconych tą formą.
Zwłaszcza, że twerkout spełnia dodatkowo rolę terapii (nie tylko dla ciała, ale także dla głowy).

Tu jednak oddam głos samej autorce:
Dominika Śliwińska, mówi:

Swojego czasu (długo bo około 8 lat) borykałam się z poważnymi problemami związanymi z zaburzeniami odżywiania. Sporo czasu zajęło mi ‘wzięcie się w garść’. Brakowało mi do tego zarówno motywacji jak i wiary w siebie, nie wspominając już o pewności siebie czy zadowolenia z tego jaka jestem. Jedynym miejscem gdzie czułam się dobrze była sala taneczna, sala treningowa i energia bijąca od tych miejsc. Endorfiny pojawiające się w trakcie ćwiczeń były nie do zastąpienia. Z racji mojego zawodu – instruktora tańca, instruktora fitness postawiłam na zdrowie i zaczęłam się również rozwijać w kierunku dietetycznym, by świadomie wyczołgać się z tego stanu, do którego doprowadzenie zajęło mi lata. Trochę to trwało, ale udało się. Chęć walki o każdy dzień dobrego samopoczucia zmotywowało mnie do przyjęcia oferty pracy mojej obecnej pracodawczyni.
„Jesteś instruktorką tańca, tańczyłaś długo dancehall może uczyłabyś w mojej szkole twerku?”. Patrząc na swój mały, wygłodzony tyłek i nie znając kompletnie technik poruszania pupą, przyjęłam propozycje i postanowiłam: „NAUCZĘ SIĘ”. Widząc okazałe pośladki koleżanek uczących technik TWERK, czułam, że robię coś do czego gabarytowo nie pasuję, ale dalej uparcie w to brnęłam.

Mimo chudej pupy opanowałam technikę. Cała droga którą przeszłam – zmiany, walki, treningi, szukanie swojego j a- zmotywowały mnie do połączenia wszystkich pasji i stworzenia takiego treningu, który daje wycisk, przełamuje granice, a jednocześnie umożliwia każdemu z uczestników wzięcie w nim udziału. Nie ma znaczenia czy ktoś wcześniej trenował czy nie. Ze względu na swoje doświadczenie i wykształcenie, pomyślałam,że nikt nie zrozumie kobiety lepiej niż druga kobieta. Postawiłam więc na pracę z kobietami. I tak powstał twerkout.

Obecnie obserwuję poczynania Dominiki z niekrytym podziwem i entuzjazmem. Rozwija się w ekspresowym tempie i ma doskonały kontakt ze swoimi podopiecznymi. Widzę, że wzięła się także za szkolenia instruktorów. Jedno jest więc pewne – Twerkout by Domi będzie rósł w siłę. I tego jej z całego serca życzę!

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *