Pole dance dyscypliną sportu – afera roku!

Chyba jednak się odezwę! Bo pomimo prawie 9 lat mojego zaangażowania w pole dance i jakiegoś cichego przekonania, że świat już trochę się ogarnął, coś się we mnie obudziło. Po ostatnich głośnych wydarzeniach i wypowiedziach innych, znanych sportowców odnośnie pole dance, postanowiłam napisać parę słów.
Jestem dziennikarką i dość poważnym człowiekiem. Poważnie traktuję też pole dance i zawody w których startuję. Nie mogę poważnie traktować takich osób jak Maria Andrejczyk czy Robert Korzeniowski (piszę to z dużym żalem, bo zawsze czułam do niego dużą sympatię). O czym tekst? Parę dni temu Pole Dance został uznany oficjalnie sportem
Jak piszą we Wprost:
„O wpisaniu pole dance na listę dyscyplin poinformowało Zgromadzenie Generalne Międzynarodowych Federacji Sportowych (GAISF). To oznacza, że „pole dance” ma również szanse zostać w przyszłości dyscypliną olimpijską. Dąży do tego Międzynarodowa Federacja Tańca na Rurze, której szefem jest Katie Coates. W 2012 roku odbyły się pierwsze mistrzostwa świata. Według ekspertów, realnym terminem wprowadzenia „pole dance” do programu igrzysk byłby 2028 rok. Zaliczenie tańca na rurze do grona dyscyplin sportowych oznacza m.in., że profesjonalni zawodnicy będą musieli przechodzić przez testy antydopingowe”.
No i się zaczęło! Telewizje postanowiły zrobić o tym liczne materiały, w których mam wrażenie zwyczajnie obśmiali temat. Pokazali pole dance w wybrany przez siebie sposób. Mówiąc krótko przedstawili go jako kręcenie tyłkiem w kusych gaciach, podsumowując, że teraz to jest uznane za sport. Na nic jak widzę zdały się (pocięte) wypowiedzi uczestniczek materiału, bo koniec końców i tak wychodzi na to, że pole dance to żaden sport, nawet jak wypiszemy to sobie na czole. Przy okazji dodam, że bardzo podobały mi się także rubaszne i jakże profesjonalne komentarze, miny i uśmieszki panów redaktorów podczas zapowiadania materiałów. Naprawdę pełna klasa.
W jednym z materiałów Robert Korzeniowski porównuje pole dance do walk w kiselu. Ja jebie! Bo już inaczej tego nie skomentuję.
Natomiast Maria Andrejczyk mówi, że to raczej „sztuka” (pewnie nie wie, że pole sport to nie to samo co np. pole art) i że prawie obrazilibyśmy świat wchodząc z tą „rurą” na TE Igrzyska, które cieszą się dobrą sławą (póki co) i tradycją! W naszym kraju zdanie „nie znam się, ale się wypowiem” jest tak bardzo prawdziwe. (mat. https://www.wprost.pl/swiat/10082291/taniec-na-rurze-oficjalnie-dyscyplina-sportowa-bedzie-na-igrzyskach-pomysl-budzi-kontrowersje.html).
Nikt w materiale nie pokazuje trudnych akrobatycznych i gimnastycznych figur, które można odnaleźć w innych „uznanych” dyscyplinach (w których swoją drogą ktoś trenuje na przykład na kółkach gimnastycznych czy drążku poziomym).
Nikt nie wysilił się nawet, żeby pokazać filmy z Mistrzost Europy czy Świata w Pole Sport. Bo jakby ktoś nie wiedział jest to osobna kategoria Pole Dance. Piszą za to o tym, że pole dance wymaga siły (blalalala) i świetnie kształtuje sylwetkę. Ja ze swojej strony nie wspomnę nawet o tym ile tak naprawdę kosztuje nauczenie się tego na zawodowym poziomie.
Czy ta historia coś zmienia w postrzeganiu pole dance? Myślę, że w Polsce niewiele. Niestety. Ale cieszę się, że są ludzie, którzy mimo to robią swoje i walczą. Ja robię to od lat, zarówno jako dziennikarka – tworząc liczne materiały, jak i zawodniczka – startując w zawodach i pokazując najlepiej jak umiem, że to wspaniała dyscyplina.
Zawsze staram się także tłumaczyć, że mamy oddzielne kategorie:
pole sport/pole art/pole exotic/lap dance.
Każdy z nich jest inny, choć narzędzie jest jedno. Po wielu latach, pogodziłam się z tym, że jest jak jest i świata nie zbawimy. Dla odmiany jednak, ponieważ się trochę znam, to postanowiłam się wypowiedzieć 😀
Niżej kilka filmów, które moim zdaniem powinny zostać pokazane w takim materiale: