Opublikowano Czas czytania 7 minut

Fake off

Uwaga – to będzie jeden z najważniejszych tekstów na tym blogu i pewnie jeden z ważniejszych w mym życiu. Kolejny – bardzo osobisty i cholernie trudny. Kto śledzi mnie w social mediach wie, że nie kryłam się z tym, że nie wyglądam po porodzie jak milion dolarów. Ale na podzielenie się z wami częścią mojej fizyczności czekałam, aż ruszy kampania Fake off.

Kampania, która ma wam pokazać kawałek prawdziwego życia. Czemu nie ukryłam ciała pod luźnym ciuchem, czekając aż wrócę do dawnej formy? Bo bym was zwyczajnie oszukała i dołożyła cegiełkę do rozpędzonej i tak już machiny wyidealizowanego przez media świata bycia zawsze „perfect”. Nie chcę być idealna, chcę być sobą, dobrą, normalną mamą – z za dużym, workowatym brzuchem, który wynosił przez 9 miesięcy ukochane dziecko. Z ciałem, które w mękach wydało jej małe, niedotlenione ciałko na świat. Są na świecie ważniejsze sprawy niż idealna figura, zwłaszcza kiedy decydujemy się na dziecko, a wraz z nim na ogromne zmiany w głowie, ciele i sercu. Mój przekaz w tej kampanii jest prosty i jasny – mamuśki dajmy sobie czas!

Chcę wam pokazać, że trenerka, która nigdy nie zmagała się z większą oponką i której ciało przez większość życia było naprawdę FIT, też się zmienia. Chcę wam pokazać dziewczynę, która bierze się z tą zmianą za bary po swojemu. Czy oznacza to, że patrząc w lustro czuję się super? No nie! Ta sesja była dla mnie wyjątkowo trudna! Bo do niedoskonałości przyznać się niełatwo. Ale myślę, że decyzja o tym może wielu kobietom pomóc przejść przez trudną pogoń za byciem „piękną”. Kiedy łapałam doła, myślałam sobie tak:
– To twoje ciało Bigos, ten spuchnięty worek na brzuchu to maszyna doskonała, która dokonała rzeczy nieprawdopodobnej. Nie powinnaś go nienawidzić, powinnaś kochać go dziś bardziej niż zwykle. Wręczałam sama sobie złote medale i odznaczenia, bo tylko kobieta zrozumie, ile trudu kosztuje podarowanie komuś życia. Nie powinnyśmy wpadać w szał odzyskiwana figury w 5 minut. Już sam połóg powoduje, że cholera – no łatwo nie jest!

Powrót do aktywności to kwestia czasu

Doskonale wiem, że są kobiety – rakiety, które 2 tygodnie po urodzeniu dziecka wyglądają jak milion dolców! Sama takie znam. Ale uwierzcie mi – jest ich zdecydowane mniej. Przytyłam w ciąży 15 kilogramów. Myślę, że tylko dlatego, że od 6. miesiąca przez złe wyniki cukru musiałam zmienić system żywienia i pilnowałam wszystkiego, co jadłam. Po porodzie miałam już 8 kg mniej. Po 3 tygodniach zostały mi 4 nadprogramowe kilogramy. Oznacza to, że wcale nie przytyłam (jeśli chodzi o tkankę tłuszczową) dużo. Ale spójrzmy prawdzie w oczy – moje ciało zmieniło się diametralnie!

Wiem, że powrót do formy po ciąży to kwestia czasu. A ponieważ trenowałam cholernie dużo przed ciążą, widzę, jak szybko dochodzi się do siebie. Ale nie przyśpieszam tego, uczę się pokory oraz cierpliwości. Myślę przede wszystkim o zdrowiu. Przez okres 6 tygodniu połogu nie trenowałam nic. Pracowałam tylko nad mięśniami dna miednicy i delikatną aktywacją mięśnia poprzecznego brzucha. Po 6. tygodniach najpierw wybrałam się na kontrolę do ginekologa, a chwilę później do fizjoterapeuty uroginekologicznego. Co sprawdzili?

Najważniejsze tematy, od których uzależniam powrót do aktywności

– test mięśnia prostego brzucha – rozejście na 1 palec (jest lepiej bo było 2.5 cm),
– test powięzi brzusznej – na czwórkę z plusem,
– test poprzecznego- działa jak trzeba,
– test mięśnia dna miednicy- aktywne choć wciąż odrobinę osłabione (ćwiczenia w połogu jednak doskonale się sprawdziły i czuje różnicę),
– test spraw kobiecych- szóstka z plusem,
– test blizny po cięciu krocza – jest nieźle, ale wiem po wizycie, jak ją mobilizować.
Tu dziękuję Natalii Wawszczyk – mojej fizjoterapeutce, którą serdecznie polecam!

Wiem jak pracować i czego unikać! Mogę wrócić do treningów i pracy przy kolejnych projektach. Mam zamiar to mądrze łączyć z byciem super mamą dla Różyczki. Drogie mamy – jesteście superbohaterkami! Six pack tuż po porodzie nie sprawi, że będziecie „lepsze”.

Powrót do aktywności?

Jasne, że tak! Sama nie mogłam się na ten moment doczekać, ale dajmy sobie chwilę, dajmy sobie moment na bycie nieperfekcyjne, patrzmy w lustro z miłością do siebie, a do ćwiczeń wracajmy z głową, mając na uwadze przede wszystkim swoje zdrowie i bezpieczeństwo. Ściskam was wszystkie mocno z przekazem: FAKE OFF!

W tym miejscu kieruję kilka słów do Dominiki Cudy – autorki i pomysłodawczyni! Dziękuję, że mnie zaprosiłaś. Dziękuję za to, co robisz! Mam poczucie, że dziś temat jest ważny w sposób wyjątkowy. Niżej udostępniam słowa samej Dominiki, których nie przebiję żadnym swoim tekstem!

Fake off

Konsumpcjonizm sprawił, że zaczęliśmy metkować ludzi. Istnieją dwie kategorie: „lepszy” i „gorszy”, w oparciu o wykreowany i wyidealizowany obraz, nałogowo scroll’owany kciukiem po ekranie nowego iPhone’a.

Kto jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci kamień

Pospolity wyścig szczurów zaserwowaliśmy sobie sami. Tak, Halino i Januszu. Do Ciebie ta mowa. Od wieków zmagamy się z poczuciem własnej wartości, dbaniem o siebie – wizualnie, w głównej mierze. Kredyty na świeżo oddany do użytku kwadrat, samochód w leasing, laptop na raty, nowe najeczki i power bandsy. Oh, wait, wypadałoby się jeszcze hajtnąć, bo to w modzie. No i może przy okazji pakiet na terapię, co by w konwersacji z elokwentnymi znajomymi pokazać swój niezłomny charakter i zaciętość w realizacji celów.

Udało Ci się dobrnąć? Świetnie, nie zwalniaj – media społecznościowe nie śpią – mają dla Ciebie nowe wyzwania.

Nihil novi

Jesteśmy egoistami. Chcemy więcej, lepiej, mocniej. Ale oczywiście mamy zasady. Bóg, honor, ojczyzna. Bo trzeba mieć godność i dbać o wizerunek. I kiedy trzeba – dać komuś w mordę przemyślanym komentarzem na gazecie.pl
Przaśność. To my – ludzie.

Przykro stwierdzić, ale podatnym gruntem na powyższy bezwartościowy bełkot są kobiety. Świat, w którym nie są definiowane przez makijaż, metkę, posty z Punta Cana, objazdówki pożyczonym cabrio czy niedzielne brunche z przyjaciółkami i musującym Moet we tle – przestał istnieć. Zapominają, że są czymś więcej niż swoim ciałem – bez względu na jego kształt, kolor czy rozmiar. Że są zdolne, pełne talentów i niewykorzystanej siły, zwanej potencjałem. Że poprawianie sobie humoru grubszym udem Grażki z CrossFit’u jest zwyczajnie słabe i ujmuje im atrakcyjności.

Nieświadomie wpadają w pułapkę złudzeń i nierealistycznych oczekiwań – które mają ogromny efekt domina nie tylko w ich życiu prywatnym/zawodowym, ale i społeczeństwie. Brakuje im miłości do siebie, wiary w swoje możliwości i zwyczajnej samoakceptacji.

Zmień coś, Graża

Nadszedł czas, aby „normalność” przebiła się przez lawinę postów na wciągniętym brzuchu, poprzedzonym trzydniowym postem sokowym. Żelaznych pośladów i perfect cery. Nadszedł czas, by przetrzeć oczy i wbić sobie do tego wciąż uroczego łba, że z normalności rodzą się genialne przedsięwzięcia, znajomości, niebywałe odkrycia, gigant firmy i coś, co nadaje życiu sens – PASJA.
Graża, jesteś perfekcyjnie niedoskonała. Skumaj to. Wciąż można Cię nosić na wyprostowanych rękach.

Kampanię Fake Off Poland otwieram zdjęciem Kasia Bigos – Trenerka, miesiąc po urodzeniu dziecka.
Dziękuję Ci za zaufanie, które jest dla mnie najwspanialszą gratyfikacją za wszystko, co robię.

#fakeoff #fakeoffpoland #fakeoffimperfect