Prosto znaczy najlepiej!

Tekst obiecany już dawno temu. A będzie on o żywieniu, a dokładniej o tym, co jem, kiedy zależy mi na zachowaniu niskiej zawartości tkanki tłuszczowej przy zachowaniu maksymalnej zawartości mięcha. Ostatnio utworzyłam pewne wydarzenie – JESIEŃ BEZ GLUTENU. Oczywiście jak zawsze przy tym temacie pojawiło się sporo kontrowersji oraz wypowiedzi eksperckich. O tym stworzę oddzielny tekst, ale i tak od tego zacznę jeśli chodzi o temat mojego żywienia. Będzie opowieść – o mnie i moich doświadczeniach z glutenem. Czemu? Bo chcę wyjaśnić, czemu stwierdziłam i uwierzyłam, że nie nie jest mi potrzebny.
Nie mam nietoleracji na gluten. 3 lata temu po raz pierwszy zaczęłam zagłębiać się w tajniki diety Paleo. Wtedy na potęgę trenowałam krozfity, a na Paleo była moda. Dla tych, którzy nie wiedzą – Paleo jest dietą m.in bezglutenową, w której bazujemy na mięsie, świeżych warzywach, owocach (ale bez przesady), która oprócz produktów pszennych eliminuje także rośliny strączkowe oraz nabiał. No generalnie „tłuszczówka”, bo zdecydowaną wiekszość energii w tej diecie czerpie się z tłuszczy.
Po przeczytaniu kilku lektur obowiązkowych – postanowiłam spróbować. Po miesiącu pojawił się 6-pack, tkanka tłuszczowa zaczęła znikać, poprawiła się cera, czułam się zajebiście. Ale po jakimś czasie nie miałam siły na treningi. Zrezygnowałam z niej. Ewidentnie brakowało mi węglowodanów i energii do pracy. Wróciłam do glutenu i nabiału. Mimo bardzo zbilansowanej diety (nie wcinając drożdzóweczek i tym podobnych historii) moje ciało znów zrobiło się bardziej mięciutkie tu i ówdzie. Wróciły niestety także niezbyt przyjemne historie z układem pokarmowym. Nie łączyłam faktów, bo nie były mi szczerze powiedziawszy na rękę. Rok temu przygotowywałam się do Fit Look’a. Byłam dla odmiany na diecie wysokoweglowodanowej (ryż kurczak, ryż kurczak ), wycięło mnie jak wiadomo maksymalnie i czułam się rewelacyjnie. Co łączyło ten temat? Brak glutenu. Wtedy w moim jadłospisie z domieszką gluetnu miałam tylko płatki owsiane. Po Fit Look’u miałam jednak dosyć tak restrykcyjnej diety. Wróciłam do zdrowego żywienia, ale w pełni zbilansowanego. Wałeczki na ciele też wróciły i problemy z brzuchem i trawieniem także.
Przed zawodami Pole Art Spain i przed Mistrzostwami Europy także wywaliłam produkty pełnoziarniste i pszenne w ogóle. Za to ładowałam się takimi węglowodanami jak m.in ryż paraboliczny. Było mega. W 4 tygodnie zgubiłam łącznie 12 centymetrów w obwodach, a w samym pasie minus 7 cm. Do teraz nie jem produktów zawierających gluten (a przynajmniej jego głównych źródeł). Od razu widać to po moim brzuchu oraz stanie zdrowia i samopoczucia.
Jest tu także druga opowieść – Pauliny, mojej przyjaciółki, która wywalając z diety tylko i wyłącznie produkty mączne w kilka tygodni osiągnęła to:

Czy chcę, żeby każdy wywalił z diety mąkę? Niet. Ale proponuję wam spróbować ją odstawić, a przynajmniej w dużej mierze ograniczyć. Poobserwujcie siebie i swoje ciało w tym czasie. Mi to wyjaśniło wiele. Lecimy dalej – nabiał. U mnie OUT! Czemu? Tu już całkiem serio – mam problem z tolerancją laktozy. O szkodliwości tez będzie kolejna notka.
Tłuszcze? Tak! Oby nie tłuszcze trans!
Normalnie kwasy tłuszczowe dostarczają niezbędnych witamin A,D,E, a kwasy tłuszczowe nasycone pochodzenia zwierzęcego dostarczają również cennego cholesterolu. Tłuszcze dzięki wysokiej gęstości energetycznej stanowią także wysokojakościowe źródło energii – równowartość kaloryczna z paczki ryżu zamknięta jest w 30-mililitrowym kieliszku oliwy z oliwek. Byle z głową! Po szkoleniu u Jakuba Mauricza wiem już jak doskonale można manipulować podazą tłuszczy stosując carbotargeting (np. dieta samuraja). Swoją drogą bardzo polecam wam szkolenia u tego gościa. Na co trzeba uważać z tłuszczami? Na odpowiednie zbilansowanie Omega 6 do Omega 3. Zwykle tych pierwszych mamy zbyt dużo. Czego unikać? Tłuszczy trans – to zabójcy.
Cytuję cześć ze szkolenia Mauricza:
„Tłuszcze trans w minimalnych ilościach występują naturalnie w pożywieniu (jako CLA), ale na skalę przemysłową zostały stworzone w ramach uwodornienia tłuszczów nienasyconych w obecności katalizatora niklowego – tak powstaje margaryna, bita śmietana i inne produkty przetworzone. W wyniku smażenia i pieczenia z wykorzystaniem nieodpowiednich tłuszczów mamy do czynienia z podobnym procesem, tam jednak dokładamy jeszcze utlenianie kwasów tłuszczowych. Minimalizujmy spożycie tłuszczów trans za wszelką cenę.
Czemu? Bo nasz organizm pozbywa się ich bardzo długo – a konkretnie całe lata.
Co wynika z tej całej opowieści? Prostota żywienia jest absolutnym kluczem do każdego sukcesu. Czy hejtuje tylko gluten? Nie! Co omijać? Oto lista:
Cukier, skondensowana fruktoza, syrop glukozowo-fruktozowy, cukier inwertowany, gluten, lektyny, goitrogeny, laktoza, białka mleczne, tłuszcze trans, pestycydy, herbicydy, fungicydy, metale ciężkie, dodatki do żywności (barwniki,przeciwzbrylacze, zagęstniki, wzmacniacze smaku i zapachu, substancje słodzące). Bo to wszystko sprawia, że CHORUJEMY. Tyjemy i chorujemy!
