W świecie fitness bikini. Wywiad z Hanią Garboś
Ostatnio poruszałam temat przygotowań do występów sylwetkowych. Pisałam wówczas, co o tym myślę ze swojej perspektywy w poście Redukcja bikiniary. Podkreślałam jednak, że nie jestem ekspertem, dlatego zwróciłam się z tematem do kogoś kto jest. Oto wywiad z Hanią Garboś – Mistrzynią Świata i Mistrzynią Polski w Bikini Fitness.
Wiele kobiet w pogoni za idealną sylwetką wkręca się w sporty sylwetkowe. Czy uważasz, że to coś dla każdego?
Każdy może zrobić formę startową i wyjść na scenę. To kwestia mocnego charakteru i silnej woli. Jednak scena szybko weryfikuje kto ma predyspozycję do tego sportu, a kto ich nie ma
Jak wyglądają twoje przygotowania do zawodów? Ile miesięcy w roku jesteś w tzw. „okresie startowym”?
Moje przygotowania z roku na rok wyglądają inaczej. Formę do Mistrzostw Świata robiłam 6 miesięcy. Założenie było takie, by zredukować tkankę tłuszczową przy maksymalnym utrzymaniu tkanki mięśniowej. Chciałam to zrobić powoli, żeby mój organizm mocno nie ucierpiał. I się udało – powolny proces chudnięcia. Zrobiłam to w możliwie najzdrowszy sposób. Okres startowy oczywiście potrafi się wydłużyć, ale po 2 latach startów uważam, że powinny to być 2 max. 3 starty w odstępach najlepiej 3-tygodniowych. Czyli 1,5 miesiąca w stricte startowej formie.
Ile wymaga to pracy i nie bójmy się tego nazwać „poświęcenia”. Opowiesz trochę o diecie i przygotowaniach?
Tak w skrócie, dieta w przypadku kobiet musi być „wyczyszczona” najlepiej 4-5 miesięcy przed założonym startem. Oczywiście najlepiej jak je się „czysto” cały rok. Ale wiadomo, że w okresie off-seasonu można pozwolić sobie na małe grzechy 😉
Treningi składają się z treningów siłowych i aerobowych.
Ja wykonywałam 6 treningów siłowych w tygodniu i tyle samo treningów aerobowych.
W trakcie startu i okresu tuż przed nim, dziewczyny (zresztą nie tylko dziewczyny) schodzą do bardzo niskich poziomów tkanki tłuszczowej. Czy zawsze jest to bezpieczne? Znam przypadki, w których dziewczynom na jakiś czas znika okres, pojawiają się różne komplikacje zdrowotne, wahania hormonalne, Hashimoto. O tym się nie mówi. Albo mówi bardzo mało. Jak ty to oceniasz?
Niestety, ale niska zawartość tkanki tłuszczowej u kobiet najczęściej skutkuje zanikiem miesiączki – na czas startów. Jak tylko znów wzrośnie wszystko wraca do normy – o ile ten stan nie jest przedłużany. Fakt jest taki, że o tym się nie mówi. A jak już podejmiesz decyzję o starcie – to nie widzisz nic innego tylko obrany cel.
Kategoria Bikini Fitness jest kategorią stosunkowo młodą w Polsce i jest niewielu trenerów, którzy znają się na prowadzeniu zawodniczek do tej kategorii. Uważam, że dziewczyny są za mocno odtłuszczone, w dodatku robią to w krótkim czasie, bo wydaje się, że to przecież nic prostszego (trochę się odchudzić i już forma do bikini fitness gotowa). Później między innymi dlatego powstają wyżej wspomniane przez Ciebie zdrowotne komplikacje. A dobra forma to pełne mięśnie, jędrne ciało i mnóstwo, mnóstwo niuansów scenicznych – nie da się tego wszystkiego wypracować w 2-3 miesiące.
Przypuśćmy, ze ktoś się już uparł. Będę w takiej formie, chcę tak wyglądać cały czas. Da się? Czy to jest możliwe?
Inaczej funkcjonuje organizm zawodniczki z niskim bf-em, a inaczej dziewczyny która ma genetycznie niski bf i np. dużo trenuje.
Tak jak na scenie wygląda się tylko na scenie 😉 czyli w ciągu powiedzmy 2 dni. Odstawia się wodę na ten czas, ale tego stanu nie można utrzymywać długo. Organizm po zawodach jest rozregulowany. Trzeba odczekać spory czas żeby zaczął funkcjonować prawidłowo. Osobiście uważam że zdrowie jest najważniejsze, a nie kaloryfer. Pewne rzeczy się przewartościowują z czasem po prostu 😉
Ja preferuję sylwetkę fit, zarys brzucha, zarys ramion. Ale to też kwestie indywidualne.
Chciałabym także poruszyć tu inny ważny problem, dziewczyn, które startują w zawodach sylwetkowych. Bo to sport, w którym swoją ogromnie ciężką pracą dążysz do jakiegoś tam „ideału” związanego z wyglądem sylwetki. I świetnie jest tak wyglądać. Mieć kaloryfer, ładnie zarysowane mięśnie, odtłuszczone ciało. Ale co potem? Co kiedy forma spada? Kiedy różne sytuacje życiowe zmieniają nasz idealny harmonogram treningowy i żywieniowy, a ciało nie wygląda już tak samo? Pytam o to, bo wiem, że wiele kobiet się załamuje. Nie może poradzić sobie ze swoim odbiciem w lustrze, już się sobie nie podobają i do tego ta „zalana” figura… Pojawiają się problemu natury psychicznej.
Tak, głowa zaczyna szwankować jak w lustrze nie ma już tego kaloryfera, który był w okresie startowym. Cóż to temat samoakceptacji – temat ogolnie ciężki dla kobiet. Niezależnie od tego czy dotyczy zawodniczki czy kobiety, która nie zajmująca się startami.
W tej kwestii mogę tylko napisać jak ja sobie radzę z tym „zalaniem” i brakiem startowej formy. Znam swoją wartość i na pewno nie stanowi o niej brak kaloryfera czy mniej odstający tyłek. Patrząc globalnie – to jest zupełnie nie ważne. Ważne jest zdrowie, ważna jest rodzina i ważne jest żeby wymagać od siebie, ale też być dla siebie dobrym. W zależności od tego na jakim etapie w życiu jesteśmy. Wszystko można wypracować – ale nie na „już” i nie za wszelką cenę. Trzeba dać sobie czas i być konsekwentnym. Nie odpuszczać, ale też nie wymagać rzeczy niemożliwych.
To temat rzeka. Ale naprawdę nie można popadać w paranoję. Wiele szczupłych dziewczyn narzeka, wymyśla co jeszcze w ich sylwetce jest nie takie. Jasne! Warto dążyć do „perfekcji”, ale trzeba doceniać to co się ma już teraz. Ktoś pomyśli – łatwo jej mówić – przecież jest Mistrzynią Świata. Więc od razu odpowiadam – wcale nie jest mi łatwiej. Ha! Otoczenie potrafi wytworzyć ogromną presję, ale nie daję się 😉