Do wszystkiego – czyli do niczego

2017
15/01

Ostatnio dostaję coraz więcej maili z pytaniem czy zajmuję się rozpisywaniem diet i opieką on-line. Moja odpowiedź jest taka sama od lat – HELL NO!

Nie zostałam dietetykiem, tylko trenerem

  1. Przede wszystkim dlatego, że w ogóle nie zajmuje się rozpisywaniem diet. Nie dlatego, że nie wiem co powinno się jeść, nie dlatego, że znam się na temacie i nie wiem jak wam pomóc, ale dlatego, że nie zostałam dietetykiem, ale trenerem. Chcę być specjalistką w swojej działce. Tą działką jest fitness oraz pole dance oraz pokrewne tematy, m.in stretching. Tym się zajmuję, to mnie pasjonuje i na tym naprawdę się znam. Skończyłam sporo kursów dotyczących żywienia, szkoliłam się także u Jakuba Mauricza z zakresu podstaw dietetyki klinicznej, dużo czytam (cholernie dużo) i dużo też piszę o zdrowym odżywianiu, udzielając dość ważnych, ale ogólnych porad.
  2. Po drugie nie mam czasu na takie sprawy. Mój mąż, Andrzej, pracuje jako specjalista ds. żywienia. Jest po studiach i ciągle się szkoli. Ma doświadczenie, wciąż siedzi po uszy w książkach, czyta mnóstwo artykułów, ma wiedzę, którą stale pogłębia. Wiem, ile wymaga to od niego wysiłku oraz poświęcenia. Wiem, ile czasu zajmuje mu umawianie spotkań z klientami, zrobienie wywiadu, często zlecenie badań (o tym za chwilę). A potem siedzenie, wyliczanie, układanie tego wszystkiego z głową, żeby faktycznie komuś pomóc. Mało tego – on też chce się specjalizować w pewnych tematach, więc głównie współpracuje w zakresie żywienia z biegaczami. Gdybym ja chciała zająć się tym profesjonalnie – nie starczyło by mi życia.
    Po raz kolejny – wolę zająć się tym, co kocham najbardziej.
  3. Po trzecie – cholernie ważna sprawa. Do tego naprawdę potrzeba podejść bardzo indywidualnie, biorąc pod uwagę złożoność sytuacji każdej osoby. Dlatego zawsze zanim zdecydujemy się na zmianę w swoim życiu, warto postawić na taką, która jest nam rzeczywiście potrzebna. I najpierw zrobić niezbędne badania.A teraz moja historia. Czytajcie i przemyślcie temat.
    Za 2 tygodnie mam zawody. Jestem profesjonalistką, więc nie bardzo pasował mi fakt, że ostatnio dość szybko się męczyłam podczas treningu i czułam, że siły jakieś nie takie jak zwykle. Żywieniowo ogarnął mnie mój Andrzej, ale obydwoje mamy mózg na swoim miejscu, wiedzieliśmy więc, że przydałaby mi się dobrze dobrana suplementacja. Oczywistym faktem – przynajmniej dla było to, że nie da się jej ogarnąć bez wiedzy, co naprawdę trzeba mojemu organizmowi zasuplementować i co w danym momencie jest mi naprawdę potrzebne. Gdzie jeśli chodzi o witaminy są jakieś braki, czy trzeba wziąć coś specjalnego? Czy może nie dzieje się nic niepokojącego? Jak można było to sprawdzić? Tylko odpowiednimi badaniami.
    Zgłosiłam się więc do człowieka, który zajmuje się tym specjalistycznie. Bo tak właśnie powinno się robić. Tym człowiekiem jest Jacek Feldman, który zawodowo zajmuje się dietetyką sportową i kliniczną oraz prowadzi z zakresu tej tematyki szkolenia. Jacek w pierwszej kolejności dał mi rozpiskę badań, które należy zrobić, by w ogóle móc zobaczyć, co w trawie piszczy, poszukać związków przyczynowo-skutkowych i mieć ogląd na sytuację, co tam dzieje się od środka. Nigdy nie robiłam aż tak kompleksowych badań. Prawdopodobnie dlatego, że wydawało mi się zawsze, że nie mam powodu. Teraz myślę sobie, że tego typu badania po prostu raz na jakiś czas zrobić warto.

Jakie badania warto zrobić?

Morfologia z rozmazem, mocz ogólny, tsh, ft3, ft4, aTPO, aTG, glukoza, insulina na czczo, hemoglobina glikowana, hdl, ldl , triglicerydy, ast, alt, bilirubina, ggtp, ferrytyna, zelazo, witamina D 25OH, testosteron, prolaktyna, estradiol, progesteron, aldosteron, kortyzol, acth, dhea-s, homocysteina, kreatynina, kwas moczowy, sód, potas, magnez, wapń .

Kiedy poszłam z tą listą do laboratorium i powiedziałam, że chcę zrobić badania, kobieta popatrzyła na tą listę i zapytała:
– No dobrze, ale które z nich?
– Wszystkie – odpowiedziałam.
A ona myślała pewnie, że mam raka, skoro decyduję się na taki panel. Nic zresztą dziwnego, lekarze niestety nie przepisują nikomu kompleksowych badań.

Po kilku dniach odebrałam wyniki i poszłam z nimi do Jacka, który miał już wypełniony przeze mnie wywiad (chyba 7 stron wypełniania – tak tu naprawdę wiele elementów ma znaczenie). Na papierku z wynikami teoretycznie wszystko w normie. Ale Jacek widział tam dość sporo tematów, które zdecydowanie trzeba było poprawić. Zdiagnozował, czemu brakuje mi ostatnio siły i dlaczego oraz powiedział, jak sobie z tym poradzić. Na szczęście żadne poważne historie, żadnych problemów z tarczycą itd. Ale nie można też powiedzieć, że jest OK. Niestety. Na drugi dzień dostałam listę suplementów, witamin i innych potrzebnych mi produktów, które mają całą sytuację unormować wraz z rozpiską co, kiedy i z czym brać.

Dlaczego wam o tym piszę?

Czemu wam to piszę? Bo to cholernie ważne, by podejść do tematu poważnie. Badać się i przynajmniej raz na jakiś czas prócz morfologii ogólnej, sprawdzać, co się z nami dzieje. Nie jestem wielkim fanem suplementów, dlatego bardzo zależało mi na tym, by ktoś dobrał mi je z głową – tak aby służyły mojemu zdrowiu, nie na odwrót! Jacek współpracuje ze sportowcami i zna się na swojej robocie. Jest w swej działce specjalistą. Ja – jeśli chodzi o tę tematykę nie. I nie będę. Co chce wam w ten sposób przekazać? Że jeśli ktoś mówi, że zna się świetnie na wszystkim, to znaczy, że nie zna się tak naprawdę na niczym. Branża fitness jest długa i szeroka. Nie bójmy się wzajemnie wspierać i uzupełniać.

Czy oznacza to, że uważam, że żaden trener nie powinien zajmować się konsultacjami tego typu on-line? Nie! Znam kilku trenerów, którzy są fantastycznymi specjalistami jeśli chodzi o żywienie i mają naprawdę mega wiedzę. Czy robię teraz jakąś wycieczkę osobistą do kogoś? Nie! Każdy w swojej własnej głowie i sumieniu zajmuje się swoją robotą i nic mi do tego. Piszę jednak o sobie i moich własnych przekonaniach. A przede wszystkim chcę was namówić do tego, by patrzeć tam, gdzie wzrok nie sięga 😀 tzn, szerzej! Zastanowić się nad sobą, swoim stylem życia, zbadać, przyjrzeć, zwolnić może czasem. Pomyśleć, że poza swoją „fajną dupą” jest całkiem sporo innych, ważnych tematów. Żeby nie było – moim zadaniem jest dbać o waszą fajną dupę, ale także edukować, doradzać i pomagać robić to lepiej.
Wasza Bigos

Z tego miejsca dziękuję Jackowi za pomoc. W razie czego naprawdę polecam gościa! Dodatkowe info:
Specjalizuje się on przede wszystkim w sportach walki, zainteresowanych zapraszam więc na jego szkolenie:
Metodyka żywienia i suplementacji w sportach walki

A jakby ktoś szukał kontaktu, to łapcie:
Jacek Feldman

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *